Polacy kontra…

Dobry wieczór,

zawsze byłam słaba w regularnym pisaniu pamiętników. Nawet jeśli w dzieciństwie podjęłam próbę pisania, kończyło się to już po kilku dniach. Wolę robić niż siedzieć i opisywać, taki typ.

Dziś jednak spotkałam się ze sporą dawką rozmów polsko-norweskich o Polakach, tolerancji, przyjaźni między Polakami a Norwegami (o ile taka może zaistnieć), naszym miejscu w szeregu i tym podobnych. Szala się przelała po wpisie na fejsbukowej norweskiej grupie.

Od początku.

Pracuję w norweskiej szkole pomagając polskim dzieciom w przyswojeniu szkolnego materiału i języka. Problemy jakie mają dzieci to złożone zagadnienie i o tym innym razem. Najciekawsze są spotkania z gimnazjalistami i ich głównym problemie: czego rodzice nigdy nie powinni robić gdy odwiedzą ich norwescy znajomi…

W szkole spotykam też wielu różnych nauczycieli i asystentów. Jedni są bardziej “ogarnięci” inni mniej. Nauczyciele (wnioskuję, że to dzięki wykształceniu) mają bardzo miłe podejście do zagranicznej nauczycielki, która ma wykształcenie często wyższe niż oni sami. Ale są też asystenci, to od nich zdarza mi się słyszeć, że MY Polacy jesteśmy już chyba wszędzie.

Zająwszy miejsce (nieformalne oczywiście) w pokoju nauczycielskim jednego takiego właśnie żartownisia usłyszałam, że trzeba Polaków nauczyć gdzie powinni siadać.

Większość zdążyła już mnie poznać i wiedzą, że mam duży dystans do siebie, mojego pochodzenia i że potrafię żartować na każdy temat.
Tak, tamta uwaga to był żart.

Kolejny asystent zapytał mnie gdzie pracuję oprócz tej szkoły, w której oboje mamy okazję współpracować. Przedstawiłam mu więc mój napięty grafik, 4 szkoły w dwóch gminach, dziesięcioro uczniów. To skończyło się uwagą, że nas pełno i wszędzie się wciśniemy. To też był żart, ale jakoś przestało mnie to już bawić.
Barbara, bo tak mnie nazywają, grzecznie zapytała czy ów dżentelmen ma problem z tym skąd pochodzę, bo ja nie. Poczułam nagle za mną wstawiennictwo reszty personelu 🙂 i zapewnienie to on jest wyjątkiem choć rasistą raczej nie.

Dziś pierwszy raz, w tej samej szkole, rozmawiałam na przerwie z inną miłą asystentką. Był czas bo dzieci są tu na przerwach, zależnie od szkoły ale raczej godzinnych, na dworze, zawsze, a nauczyciele mają półgodzinne szychty. Opowiedziała mi o  bardzo dobrej koleżance, z którą się często odwiedzają i ona też ją pyta o gramatykę i że polski język jest taki cudowny ale trudny więc chyba nie podejmie się próby jego nauczenia. Tą koleżanką była Polka, i to był mój pierwszy raz kiedy ktoś tak ciepło i przyjaźnie wypowiadał się o jednej z nas.

Szybko jednak kubeł zimnej wody został wylany na moją głowę, bo znowu my Polacy używamy letnich opon w ciężarówkach jadąc do Norwegii i nie możemy podjechać pod górkę bo jest lód i ślisko i blokujemy całą Norwegię swoim bezmózgowiem.
Przyznaję, czasami jest mi wstyd za tych moich cebulaczków.

Że też to wszystko muszą mi opowiadać. Barbara spowiednik do spraw polskich zaniedbań.

Już się nie przejmuję, grzecznie zaznaczam, że to nie ja siedzę w tym TIRze, ja mam opony na kolcach i daję radę z górkami.  Czasami jednak ruszy mnie i rzucę ripostą, że przecież tak samo jak różni są rdzenni Norwegowie, tak samo różni jesteśmy my.

Na koniec fejsbukowa grupa, tzw. tablica ogłoszeń dla mieszkańców gminy w której mieszkam…

Dyskusja rozgorzała, bo pojawili się obnośni handlarze sprzedający jakieś dobra za drobną cenę. Jedni za drugimi zaczęli się ostrzegać, że tu już był i tam już był, uwaga chodzi i sprzedaje student zza granicy. Trzeba być Polakiem, żeby wiedzieć, że na studiach w Polsce są ferie i kto sprytniejszy i ma możliwość jedzie za granicę sobie dorobić. Ja to wiem i spotkaliśmy tego studenta w wakacje, bardzo miły chłopak i nie złodziej. Na szczęście znaleźli się też tacy, którzy stanęli po stronie drobnego handlarza zaznaczając, że taki handel obnośny istniał w Norwegii 60 lat temu i to nic nowego ani strasznego.
Dla mnie takie ostrzeganie przed nie wiadomo czym to już paranoja. Boją się porozmawiać w drzwiach z chłopakiem chcącym sobie zarobić a zostawiają rowery, grille, wszystko co dla mnie jest wartościowe, na pastwę pogody na tarasach, w ogródkach, parkingach. Bo tu jest tak bezpiecznie!  Trala lala.

Chłopak to oczywiście student z Polski.

Wracając do tej fajnej, miłej koleżanki co ma Polkę za przyjaciółkę. Powiedziała mi, że chyba Norwegowie są rasistami choć żaden się do tego nie przyzna i że traktują Polaków, Litwinów i Słoweńców jak ludzi drugiej kategorii. Bardzo się z tego tłumaczyła, bo nie rozumie dlaczego tak jest i skąd to się wzięło. Na uspokojenie jej dodałam żeby się nie przejmowała, bo MY Polacy też będąc u siebie uważamy, że RUSCY to podkategoria.

Wielu Polaków opowiada żywo jakie te norki to, najdelikatniej pisząc tępaki. Traktują nas jak śmieci, nie szanują naszej pracy, są rasistami, kłamią, obgadują, donoszą… Podczas gdy wielu Polaków na cudzym podwórku robi dokładnie to samo i to jest jeszcze gorsze bo w gościach. Przecież na swoim terenie, u siebie jesteśmy tacy sami jak ci tutejsi, a może nawet gorsi – nie jesteśmy już biednym, ciemiężonym narodem. Martyrologio precz!

Podsumowując

Mieszkamy w domu, szeregówce, jednym z czterech w szeregu. Pijemy piwo z sąsiadami z D, chodzimy na spacery i pomagamy sobie nawzajem z sąsiadami z C, plotkujemy z sąsiadką z A. Świadczymy sami o sobie i o Polakach, staramy się budować dobrą opinię, pozytywną. Jesteśmy różni ale mam nadzieję, że wszyscy którzy nas znają mają jedynie najlepszy z możliwych obraz Polaków.

Jednym słowem: mniej gadać więcej robić.

Spokojnej nocy 🙂

Barbara Andrelczyk

Barbara Andrelczyk

3 thoughts on “Polacy kontra…

  1. Barbara Andrelczyk

    Miło wiedzieć, że ktoś się ze mną zgadza 🙂

  2. Agnieszka Grzelak Art

    Norwegowie powinni się cieszyć, że taka pogodna słowiańska rodzinka, jak Wasza, rozświetla mroki ich nordyckiej rezerwy i chłodu 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *